Pierwsza dama Przemyśla

 - Wincenta Tarnawska

W kolejnych numerach „Naszego Prze­myśla” w cyklu Sylwetka prezentowałem do tej pory mężczyzn. Czas więc wreszcie na kobiety, zwłaszcza że ich historia nad Sanem jest nie tylko nad wyraz zaniedba­na, ale prawie nieznana. Tymczasem w galerii przemyskiej jest sporo postaci kobiet, które swą działalnością wysunęły się daleko przed mężczyzn. Do nich na pewno należy Wincenta Tarnawska.

Wincenta. ur. 25 VI 1854 roku we Lwo­wie, była córka jednego z najbogatszych przemyślan - Walerego Waygarta, burmi­strza miasta i posła na Sejm Krajowy, oraz Joanny Baczyńskiej. Wychowana w du­chu patriotycznym zakochała się w chło­paku, który był dla niej uosobieniem Po­laka. Młody, przystojny, walczący w Po­wstaniu Styczniowym wychowanek kan­celarii adwokackiej jej ojca, Leonard Tarnawski miał tylko jedną wadę - był biedny. Wincenta jednak umiała postawić na swoim i rodzice w końcu jej ulegli. Ślub zawarty 24 XI 1877 r. w przemyskiej kate­drze połączył niecodzienną partie. Tarnawski bowiem nie tylko że z czasom w karie­rze adwokackiej i politycznej doszedł da­lej od teścia, stając się wzorem Polaka za­angażowanego społecznie na rzecz swo­jego narodu i miejscowości, ale w żonie miał oddanego przyjaciela i wsparcie. Kło­pot polegał na tym, że miał w niej również zagorzałego przeciwnika politycznego. On zawołany narodowy demokrata, ona - oddana całym sercem i majątkiem (a był jej własnością) Strzelcom i Piłsudskiemu. Wincenta w swej niezależności mogła po­zwolić sobie przed I wojną światową na pracę w zakonspirowanej XXV Drużynie Strzeleckiej w Przemyślu, za co osobiście składał jej podziękowania Piłsudski, nie przejmując się. że w tym czasie w jej domu mąż podejmował ludzi z innej opcji poli­tycznej. Słynna „Ambasada Polska” Tarnawskich przy ul. Grodzkiej była więc miej­scem nie byle jakim. Jednak Wincenta mało zajmowała się domem, który był z tego powodu dość zaniedbany. Służba niejed­nokrotnie robiła co chciała, a miejscowe plotkarki miały przez to o czym mówić. Bez przeszkód jednak Tarnawscy wychowali na wzorowych obywateli nie tylko własne dzieci, ale i wzięte na wychowanie potom­stwo uboższych krewnych. Wincenta zaś oddawała się bez reszty pracy w mieście: na przełomie XIX i XX w., przez szereg lat prowadziła Czytelnię, która założyła jako sekretarka, a później wiceprzewodnicząca Towarzystwa Szkoły Ludowej, była człon­kiem „Sokoła”, występowała na scenie, długie lata organizowała kwesty i zbiórki, czy to na sieroty, czy na żołnierzy, w koń­cu u progu wojny została przewodniczącą Związku Polek, pełniąc tę funkcję przez ponad 20 lat. Ponad 60-letnia przejęła po rozwiązaniu Legionów Polskich skrzynie z aktami 5 pp Legionów i zmyliwszy czuj­ność żandarmerii austriackiej przewiozła je w przebraniu chłopki do swego majątku. W listopadzie 1918 r. jako jedna z pierw­szych zgłosiła się do pracy w Wojsku Pol­skim, dając przykład wielu innym młod­szym od siebie. W co była zaangażowana opisała w swoich wspomnieniach z tego czasu, a że nie była to działalność bagatel­na świadczy wyrok śmierci wydany na nią przez Ukraińców. Przeżyła i weszła w skład Przemyskiej Rady Narodowej, pełniącej na przełomie lat 1918- 1919 funkcję lokalne­go rządu. Tarnawska w tych dniach zorga­nizowała lokalny Komitet Opieki nad Ran­nymi Żołnierzami, całkowicie poświęcając swój wolny czas na potrzeby rannym. Na­wet przeciwnicy polityczni pisali o niej: „Dla widza, oglądającego skromnie ubra­ną prezesową, często niosącą poduszki lub menażki z pożywieniem dla żołnierzy może widowisko takie wydać się dziwnym [...] Jej nazwisko automatycznie nasuwa się, kiedy myśl osiada na szpitalu, na rannym żołnierzu potrzebującym pomocy i opie­ki”.

Po wojnie wraz z członkiniami Związku Polek organizowała okolicznościowe wy­stawy niepodległościowe i czuwała nad grobami bohaterów przemyskich. Opiekowała się też coraz bardziej chorym mężem. Po śmierci Leonarda tylko raz ponad 80-letnia Wincenta została przypomniana przemyślanom - 11 XI 1938 r. nadano jej honorowe obywatelstwo miasta Przemy­śla. Była pierwszą kobieta, która dostąpiła tego zaszczytu. W tym samym roku III Państwowe Gimnazjum Żeńskie w Przemyślu uzyskało jej imię (ustawa najprawdopo­dobniej nie weszła w życie z powodu roz­poczęcia działań wojennych). II wojnę światową spędziła w „Ambasadzie Pol­skiej”. Mimo lat całkowicie oddana była potrzebującym, oddając do ich dyspozy­cji swoją kamienicę i zapasy. Doszło do tego, że sąsiedzi musieli powiadomić syna, że nie ma już z czego żyć i jest skrajnie wycieńczona. Dlatego w końcu syn zabrał ją do Lwowa. Tam zmarła 14 II 1943 r. i pochowana została na Cmentarzu Łyczakowskim, w zwykłym ziemnym grobowcu. Odeszła cicho, w zapomnieniu, z dala od miasta, któremu poświęciła swoje życie. W zapomnieniu pozostaje do dziś, choć kiedyś była pierwszą kobietą w Przemyślu i to nie bynajmniej dzięki zasługom męża.

 

Tomasz Pudłocki, Pierwsza dama Przemyśla – Wincenta Tarnawska, „Nasz Przemyśl” 2005, nr 6, s. 39